wtorek, 18 lipca 2017

Viktor Arnar Ingólfsson "Tajemnica Wyspy Flatey" [recenzja przedpremierowa]




Autor: Viktor Arnar Ingólfsson
Tytuł: Tajemnica Wyspy Flatey
Wydawnictwo: Editio Black
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 284
Gatunek: kryminał







Zupełnie niespodziewanie ma morskim wybrzeżu zostają znalezione zwłoki mężczyzny. Wiadomość paraliżuje mieszkańców pobliskiej wyspy, którzy do tej pory żyli powoli i spokojnie. Co spotkało tajemniczego mężczyznę? Kim był? I jak trafił w te okolice? 



Po kryminały zawsze sięgam z wielką przyjemnością, ale też z wielkimi wymaganiami. Dość dobrze poznałam już ten gatunek i nie tak łatwo mnie zaskoczyć. „Tajemnica Wyspy Flatey” zwróciła moją uwagę nietypową fabułą, skupiającą się wokół legend i symboli. Miałam nadzieję, że lektura okaże się wyjątkowa. I w pewien sposób tak właśnie było.





Maleńka wyspa, gdzie ludzie żyją z polowań i hodowli. Potrafią cieszyć się tym, co mają. Nie zazdroszczą, troszczą się o siebie i swój byt. Dzień zaczyna się tam wraz ze wschodem słońca, a kończy już w trakcie nocy. To miejsce, w którym czas zwalnia. Autorowi udało się opisać to miejsce w sposób bardzo obrazowy. Podczas czytania pojawiały mi się przed oczami migawki skromnych lecz szczęśliwych ludzi, maleńkiej wyspy osnutej mgłą, dzikich zwierząt morskich i bujnej przyrody. Rzeczywiście poczułam ten klimat, przeniosłam się na chłodną Islandię i spokojną wieś. Zdecydowanie jest to mocna strona tej powieści.

Autor przede wszystkim jednak zainteresował mnie oparciem fabuły na motywie legend i symboli. Bieżące książkowe wydarzenia przeplatane są fragmentami księgi Flateyarbok, opowiadającej o losach starożytnych Wikingów. Na stronach powieści jest mowa również o tajemniczej zagadce, z którą mierzył się już niejeden śmiałek i wszyscy do tej pory polegli. Elementy te mocno mnie kusiły i popychały do przodu. Byłam szalenie zaintrygowana motywami dawnych legend tak mocno integrujących mieszkańców wyspy. A legendy, mocne, brutalne i interesujące, bardzo dobrze wpisywały się w klimat i ton, jaki autor starał się tej książce nadać.

Z pewnością nie jest to typowy kryminał. Nie zabrakło co prawda ofiary, ale do pozostałych, charakterystycznych dla tego gatunku elementów, autor podszedł dość elastycznie. Śledztwo w sprawie zmarłego mężczyzny odbywa się dość powoli. Akcja książki posuwa się do przodu stopniowo, bez wyraźnych zwrotów i zaskoczeń. To nie jest jedna z tych powieści, w których trup ściele się często i gęsto. Mam raczej wrażenie, że kryminalny klimat skupia się na pozostałych motywach, że nie o ofiary i brutalność w takiej postaci tu chodzi, a właśnie o całą tę otoczkę, o ten zimny, lecz magiczny w swojej prostocie świat.

Prowadzonego śledztwa również nie można określić jako standardowego. W dużej mierze posuwane do przodu przez przypadek oraz ludzi, którzy niekoniecznie powinni się nim zajmować. Z drugiej jednak strony prezentuje ono skrupulatność i dokładność, opierając się na przesłuchaniach mieszkańców wyspy. Powoli lecz konsekwentnie, wszystkie elementy zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, dając czytelnikowi poczucie odprężenia i zadowolenia z lektury. Choć prawdę mówiąc nie miałabym jednak nic przeciwko bardziej dynamicznej akcji i poczuciu napięcia towarzyszącemu zazwyczaj takim lekturom.

Nie do końca również przekonałam się do książkowych bohaterów. Zostali oni bardzo sprawnie zarysowani, świetnie sprawdzają się w swoich rolach i przypisanych im miejscach, ale… Ciężko było mi wyrobić sobie na ich temat opinię, lepiej ich poznać, odczuć sympatię czy niechęć.

Wydaje mi się, że to książka wartościowa i ze względu na nietypową fabułę zapadająca w pamięć. Nie żałuję czasu, który jej poświęciłam. Dla mnie jednak była zbyt spokojna. Zwyczajnie wolę kryminały w bardziej brutalnej i krwawej odsłonie, jak choćby czytany ostatnio „Tak sobie wyobrażałam śmierć”. 

Za możliwość poznania powieści dziękuję Wydawnictwu Editio Black. 

9 komentarzy:

  1. Juz marze aby przeczytac te powiesc:-) czuje ze mi sie bardzo spodoba

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam kryminały z równię znaczącą przyjemnością co Ty, a ten który został przez Ciebie zrecenzowany wyróżnia się nawiązaniami do legend. Nie każdy lubi takie pomieszania z poplątaniem w kryminałach, ale ja jestem jak najbardziej na to otwarta i możesz być pewna, że prędzej czy tez później ją przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Również chętniej wybieram te bardziej mroczne i dynamiczne kryminały, więc nie sądzę, żebym w najbliższym czasie sięgnęła po tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  4. Także wole trochę mocniejsze kryminały, ale ten też z chęcią przeczytam :)

    Pozdrawiam Agaa
    http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/07/43-recenzja-after-ocal-mnie-anna-todd.html

    OdpowiedzUsuń
  5. A szkoda, bo lubię jak w książkach jest dużo trupów :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mi z twojego opisu spodobała się taka wersja kryminału i chętnie sięgnę po ten tytuł:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Legendy i symbole? To brzmi jak świetna przygoda - zdecydowanie chcę książkę przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem właśnie w trakcie lektury i powoli wkupuję się w jej tajemnicze łaski. Jestem ciekawa, jak daleko posunął się autor w kreacji tej zagadki. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kryminały - zawsze chętnie podczytuję :)

    OdpowiedzUsuń

Kochani, jest mi niezmiernie miło gościć Was na mojej stronie :) Bardzo chętnie zajrzałabym do każdego, dlatego proszę, zostawcie kilka słów, które naprowadzą mnie na Wasz trop :)