Autor: Hanya Yanagihara
Tytuł: Małe życie
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 816
Gatunek: literatura współczesna
Piękni, młodzi, z apetytem na życie i nadzieją na
realizację marzeń. Ale nie wszyscy będą mieli ku temu okazję. Niektórzy nigdy
nie wymażą z pamięci tego, co ich spotkało, a przeszłość ostrymi szponami
zniszczy wszelkie oznaki szczęścia.
„Czym było szczęście, jak nie ekstrawagancją, stanem niemożliwym do zachowania, po części dlatego, że tak trudno go wysłowić”?
„Małe życie” okazało się dla mnie nie takim znowu
małym wyzwaniem. W dużej mierze ze względu na swoje gabaryty, ale przede
wszystkim biorąc pod uwagę treść, która jest o wiele cięższa, niż samo wydanie
powieści. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że od razu mnie oczarowała, a nawet
gdy to już się stało, bałam się, że nie podołam i nie dotrę do zakończenia. Tak
wiele bólu, smutku i melancholii złamało mi serce i kilkakrotnie miałam
wrażenie, że po odłożeniu powieści, nie będę w stanie do niej powrócić. Wróciłam,
skończyłam i nie jestem pewna, co powiedzieć. To przepiękna opowieść, ale tam
mocno nacechowana przykrymi wydarzeniami, ludzkim okrucieństwem i
niesprawiedliwością losu, że chyba wolałabym jej jednak nie polecać.
Płakałam przy niej jak dziecko. Więcej niż jeden raz. Choć
nie uważam się za osobą przesadnie wrażliwą, ta książka szalenie mnie poruszyła
i chyba nie ma takiej możliwości, bym kiedyś o niej zapomniała. Podczas
czytania towarzyszyło mi tak wiele emocji, że momentami odnosiłam wrażenie, że
niedługo wybuchnę. Złością. Gniewem. Płaczem. Kolejny raz. Nie mieściło mi się
w głowie, że ludziom mogą przytrafiać się takie rzeczy. Raz za razem. I znowu.
Tak, jakby przeznaczono dla nich cały zapas cierpienia. A ja cierpiałam wraz z
bohaterami, których pokochałam.
Autorka wyraźnie lubuje się w trudnych tematach, nie
pozwalając czytelnikowi na chwilę oddechu. Powieść stanowi raniącą mieszankę
najboleśniejszych i najokropniejszych tematów, jakie my, ludzie, możemy sobie
wyobrazić. Molestowanie seksualne, przemoc, uzależnienie od narkotyków, bieda-
to tylko kilka z nich. I nawet piękna przyjaźń między bohaterami i miłość,
która praktycznie się nie zdarza, nie są w stanie złagodzić i zrównoważyć
wszystkich tych okropieństw. Dla nich nie ma odpowiedniej skali, nie ma żadnego
hasła bezpieczeństwa, nie ma końca. To jedno wielkie pasmo nieszczęść, którego
świadkiem i uczestnikiem się stałam. I czasami myślę, że gdybym posiadała część
tej wiedzy wcześniej, nie zdecydowałabym się na tę lekturę.
Bohaterzy książki to przyjaciele, których przyjaźń nie
raz zaskakuje czytelnika. Głęboka, emocjonalna, na całe życie, ale także
niestroniąca od komplikacji i upadków. To relacja, o której nie jest łatwo
czytać i pisać. Zastanawiająca, refleksyjna, silna, zdaje się, że na życie i
śmierć. Jeden z bohaterów wyróżniał się spośród pozostałych, swoją
niepewnością, kruchością, nadwrażliwością i zamknięciem na świat. I to właśnie
Jude jest w tym dziele postacią tragiczną. To właśnie jemu współczułam. I jego
pokochałam. Gorąco pragnęłam przekazać mu trochę ciepła, pokazać, że świat
wcale nie jest taki zły, tylko jak? W tej fikcyjnej powieści znalazło się tyle
realizmu i prawdziwego życia, że urzekła mnie i poruszyła bardziej niż historie
oparte na faktach.
„On sam nie wie, jak objaśnić siebie samego”.
Czyta się powoli i nielekko. Nie wynika to ze stylu
autorki, która pisze zrozumiale, lekko i płynnie przesuwa się po kartach
powieści. Po prostu nie można lekko czytać o ludzkich dramatach, zwłaszcza
tych, które wyrazić powinno się wyłącznie drukowanymi literami. To wielkie
dzieło, ilustrujące właściwie całe życie jego bohaterów, dopracowane,
przemyślane, niezapomniane, ale czyta się je powoli, z rozmysłem i z przerwami
na oddech i na uspokojenie. Przy tej powieści bardzo trudno zebrać myśli, być
opanowanym, cieszyć się własnym życiem. Bo to opowieść o piekle, jakim okazało
się życie innych i nie sposób przejść nad tym łatwo do porządku dziennego.
Nie sposób łatwo o niej zapomnieć. Chciałabym napisać
więcej, lepiej, ale nie mogę. Autorka przelała na mnie ból bohaterów i
chciałabym, żeby te koszmary zostały ukryte. W trakcie pisania tego tekstu
znowu ogarnął mnie smutek. Widzicie, niełatwo pozbyć się tych emocji. Nie można
o nich zapomnieć.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu OLIMPIADA CZYTELNICZA.
Wiem, że paru moich znajomych czytało tę książkę i większość wyrażała pozytywne opinie na jej temat, jednak ta ilość stron wzbudza moje obawy czy podołam takiemu wyzwaniu... Niemniej jednak jestem jej ciekawa, być może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Myślę, że nie zafunduję sobie takiej lektury. Nie chcę uciekać od trudnych tematów, ale tak duże nagromadzenie nieszczęść z pewnością mnie przytłoczy, więc mówię pas.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce wiele sprzecznych recenzji. Narazie chyba odpuszczę tę książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/
Jedna z niewielu głośnych książek, która nie nie interesuje...
OdpowiedzUsuńprzy-goracej-herbacie.blogspot.com
Ta książka złamała mi serce, skończyłam ją czytać kilka dni temu i nie mogę się po niej pozbierać. Niesamowita powieść, doskonale rozumiem, dlaczego tak wiele osób się nią zachwyca.
OdpowiedzUsuńMusiałabym zarezerwować sobie dla niej więcej czasu. Coś czuję, że kac książkowy murowany.
OdpowiedzUsuńJakoś kompletnie nie intryguje mnie ta historia, pomimo fantastycznego wydania... Uwielbiam takie cegły <3
OdpowiedzUsuńKasia z Kasi recenzje książek :)
Nie miałam pojęcia, że ta powieść wyzwala aż takie emocje... W takim razie na pewno ją przeczytam, chociaż pewnie potrwa to dobrych kilka tygodni.
OdpowiedzUsuńCzuję się mocno zaintrygowana, a to dlatego, że ja lubię książki, które poruszają trudne tematy, kiedy ich lektura boli, smuci i wzrusza... Po Twojej recenzji wnioskuję, że to emocjonalna petarda, choć niełatwa w odbiorze. Boję się tylko tych gabarytów, bo jak wiadomo, ciągle jestem w niedoczasie i nieustannie zmagam się czytelniczymi zaległościami. Miałam już tę książkę w rękach, teraz wiem, że kiedy następnym razem wpadnie w moje dłonie, już jej nie wypuszczę ;) Najwyżej przeczytam na emeryturze, albo jak zlikwiduję bloga ;)
OdpowiedzUsuńJedna z najgłośniejszych książek tego roku, a dopiero Tobie udało się przybliżyć mi jej treść. Jestem zaskoczona, a jednocześnie zaintrygowana. Muszę mieć tę książkę, koniecznie.
OdpowiedzUsuńMnie też udało się z nią zmierzyć. Nie żałuję ani jednej minuty poświęconej na jej przeczytanie. Dawno nie czytałam tak dobrej książki.
OdpowiedzUsuńTrudnych tematów nie unikam, dlatego też będę mieć powyższą książkę na uwadze, skoro ją polecasz.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuń