Autor: Jandy Nelson
Tytuł: Niebo jest wszędzie
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 368
Gatunek: literatura młodzieżowa
Lennie straciła ukochaną siostrę i choć ma wrażenie,
że czas się zatrzymał, to życie płynie swoim rytmem i swoim torem. Czy może w
tym samym czasie przeżywać żałobę i pierwsza miłość?
Bardzo ciepło wspominam lekturę powieści „Oddam Ci
słońce”, w mojej opinii wpisującej się w krąg wartościowych i wzruszających
młodzieżówek, które warto poznać, bo wcale tak dużo znowu ich nie ma. Ciepłe
wspomnienia wpłynęły na wieli apetyt i nieposkromioną ciekawość i już tylko
krok dzielił mnie od poznania kolejnego tytułu tej autorki. A jak było tym razem?
„Niebo jest wszędzie” to intrygujące połączenie
tematów ważnych z tymi lekkimi, choć przez to wcale niemniej istotnymi. To
spojrzenie na kwestie uniwersalne oczami bohaterów w różnym wieku. A przede
wszystkim to opowieść dająca do myślenia, skłaniająca do refleksji i
poruszająca różne nuty w sercach czytelników. Z jednej strony czytamy bowiem o
stracie ukochanej osoby, a z drugiej obserwujemy zmagania z życiem zagubionej
nastolatki. Mogłoby się wydawać, że takie połączenie jest ryzykowne. I w tym
określeniu wcale nie byłoby przesady. Moim zdaniem Nelson ustawiła sobie
poprzeczkę wysoko, ale świetnie sobie poradziła.
Główna bohaterka straciła ukochaną siostrę, a z taką
stratą zawsze niezwykle trudno się pogodzić. I autorce bardzo dobrze udało się
pokazać ciężar żałoby, ból utraty, chęć rozpamiętywania i próby zrozumienia.
Ale życie toczy się dalej, a ludzie nie pozostają w tyle. Lennie ma zaledwie 17
lat, w przed sobą tak wiele, w tym pierwszą miłość. I w tym miejscu nasuwają mi
się pytania oczywiste- jak pogodzić ten ból z rodzącym się w sercu uczuciem?
Jak znaleźć miejsca dla tak różnych emocji? Czy grozi to katastrofą? Owszem.
Takich katastrof w tej powieści pojawia się mnóstwo, jedne wzbudzają w
czytelniku żal, inne wywołują uśmiech. Niezmiennie jednak pojawia się wiele
uczuć, mnogość refleksji, trochę wspomnień.
Nelson łączy tematy z niezwykłym wyczuciem. Operuje
emocjami z zaskakującą łatwością i precyzją, łącząc kwestie ryzykowne, a przy
tym pokazując, że tak właśnie bywa w prawdziwym życiu, które wielokrotnie nas
zaskakuje, powala na łopatki, rzuca kłody pod nogi, ale również daje szansę na
szczęście. A szkoda by było z niej nie skorzystać. Powieści młodzieżowe są
nieco specyficzne, wydają się łagodniejsze w przekazie, czasami nieco trywialne
ze względu na osadzenie akcji w świecie nastolatków. Czy w tym przypadku było
tak samo? Trochę ciężko mi odpowiedzieć. Rzeczywiście ten młodzieżowy klimat
nieco jakby uspokajał akcję, sprowadzał ją na inne tory. Ale ciężar tematyki
nie wydawał się przez to słabnąć.
Zawsze obawiam się, że w tych powieściach o
nastolatkach utonę w pierwszej miłości i przyjdzie mi zmierzyć się z
zauroczeniami, zerwaniami, błahymi kłótniami. Lubię młodzieżówki, zawsze jednak
odczuwam żal, gdy tematy te wysuwają się na pierwszy plan. „Niebo jest
wszędzie” to w dużej części opowieść o pierwszej miłości. Szczerze mówiąc w
którymś momencie poczułam delikatny przesyt, stwierdziłam, że chyba jednak tego
trochę za dużo. Uczciwie jednak trzeba Nelson przyznać, że zawarła w tej
tematyce dużo ciepła, uroku, a nawet magii.
Bohaterzy powieści zostali zarysowani bardzo
wyraziście. Podczas lektury wywołują wiele emocji, sprawiając, że nie potrafimy
pozostać wobec nich obojętnym. Co więcej, ciężko nie poczuć do nich sympatii.
Naprawdę, dawno nie czytałam książki, w której opowieść zbudowana by została
wokół tylu sympatycznych postaci. Nikt mnie nie drażnił i nie irytował. Nikogo
nie miałam chęci wyciąć.
Autorka pisze bardzo lekko, a krótkie rozdziały i
młodzieżowa stylizacja sprawiają, że książkę czyta się w błyskawicznym tempie.
Sięgając po nią liczyłam przede wszystkim na odpowiednią lekturę na spokojny
weekend. I taka rzeczywiście była, jednak ciężar emocjonalny nieco mnie
zaskoczył. Na plus oczywiście.
To chyba książka dla mnie, muszę kolejną dopisać do swojej listy. ;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie i mam ochotę po nią sięgnąć.:)
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, czy mam ochotę na tę książkę. Chociaż może faktycznie jest warta przeczytania, to jakoś mnie nie przyciąga. Ten przesyt klimatów miłosnych troszkę mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, cass z cozy universe
Ostatnio mam za dużo tego typu młodzieżówek, więc pewnie na razie nie sięgnę - ale zapisuję sobie tytuł do przejrzenia w przyszlości :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Agaa
http://ilovetravelingreadingbooksandfilms.blogspot.com/2017/12/1-pierwsze-urodziny-bloga.html
To chyba całkiem inna młodzieżówka, niż zazwyczaj :) co brzmi wspaniale, bo typowych młodzieżówek to ja nie lubię :)
OdpowiedzUsuńOch, dawno już czytałam tę książkę, ale osobiście bardziej lubię Oddam Ci słońce!
OdpowiedzUsuńPOCZYTAJ ZE MNĄ na święta!
Czytałam i dobrze wspominam książkę - jedna z tych młodzieżówek, które przyjemnie się czytało. Chętnie się też skuszę na "Oddam Ci słońce" :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam, ale jakoś mnie zbytnio nie zachwyciła.
OdpowiedzUsuńCzytałam i strasznie się na niej zawiodłam :/
OdpowiedzUsuńJa czytałam tę książkę już tak dawno temu, że na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie powiedzieć o czym była. Jasne, pamiętam główny zarys fabuły, ale po za tym nic więcej. Wiem natomiast, że średnio mi się podobała :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Oddam Ci Słońce". Nawet nie słyszałam o innej powieści tej autorki! Koniecznie muszę przeczytać, szczególnie po Twojej recenzji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Julia z nosem w książkach
Bardzo ciepła opowieść, mnie też się podobała :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o niej dość negatywne recenzje... Musze się raz jeszcze zastanowić, czy ją czytać.
OdpowiedzUsuń